Od dawnych dziejów ludzkość zmagała się z ciągle towarzyszącym problemem silnego bólu obecnego przy urazach, czy – w późniejszym okresie – operacjach i zabiegach. W starożytności do znieczulania stosowano używki takie jak opium, czy marihuana, a znieczulenie nie było skuteczną substancją działającą na układ nerwowy, a po prostu odurzało.
W miarę postępu w medycynie wielu śmiałków szukało skutecznego rozwiązania tego niezwykle doskwierającego problemu. W 1800 roku brytyjscy chemicy Humphry Davy i Thomas Beddoes odkryli znieczulające właściwości podtlenku azotu (tzw. “gazu rozweselającego”), ale w tamtych czasach używano go jedynie do celów rozrywkowych.
Znieczulenia okazały się niepodważalnie ważne w kolejnych dziesięcioleciach już nie tylko ze względu na odczucia bólu, ale też na bezpieczeństwo i dokładność operacji, co miało bezpośredni wpływ na jej skuteczność.
Krokiem milowym w anestezjologii – bo tak nazywa się dziedzina medycyny zajmująca się znieczuleniami – było odkrycie 1831 roku chloroformu, którego działanie pozwalało na uśmierzenie bólu, czy usypianie pacjenta.
Obecnie anestezjologia jest tak rozwinięta, że w każdej operacji i zabiegu stosuje się środki znacznie redukujące, bądź niwelujące doznania bólowe. Wraz z nowymi wynalazkami chemicznymi pojawiły się także odpowiadające im narzędzia, jak chociażby igły do nakłuć lędźwiowych, dzięki którym poprzez wkłucie w kręgosłup wprowadza się środek do rdzenia kręgowego blokujący przepływ bodźców nerwowych w obie strony.
Właśnie takie osiągnięcia medycyny sprawiły, że leczenie staje się nie tylko prawie bezbolesne, ale także mniej nieprzyjemne.